M. Płuska: „Dla mnie też Widzew to cały świat”

10 lipca 2016, 13:39 | Autor:

Marcin_Płuska

– Możemy jakoś usystematyzować już nowych piłkarzy? Na zasadzie: ten na lewą obronę, ten na środek pomocy, a ten do ataku.

– Jeszcze za wcześnie na to. Kilku zawodników jest bardzo wszechstronnych. Weźmy na przykład Joachima Pabjańczyka, który jest nominalnym lewym obrońcą, a w Nerze Poddębice grał w ataku i strzelił sporo bramek. Mateusz Michalski może grać na obu flankach, podobnie jak Marcin Kozłowski. Będziemy próbowali różnych rozwiązań na treningach i w meczach sparingowych. Z oceną możliwości nowych piłkarzy poczekajmy miesiąc. Zrobimy wywiad przed startem sezonu i do tego wrócimy.

– Okres przygotowawczy wygląda już na zapięty na ostatni guzik.

– Nie zaczął się wcale w czwartek, bo piłkarze dostali indywidualne rozpiski i już od tygodnia pracują nad formą. Będą mogli dzięki temu zacząć właściwe przygotowania z wyższego pułapu. Na początku przeprowadzimy badania szybkości. Będziemy dążyć do indywidualizacji treningu, w czym niewątpliwie pomoże mi Mateusz Kozieł. Jego obecność jest dla mnie i dla zespołu bezcenna. Będę miał w wielu sprawach wsparcie, dzięki czemu poświęcę więcej uwagi w innych obszarach.

– W sztabie jest też cały czas Tomasz Muchiński.

– Tak. Tomek będzie się zajmował pracą z bramkarzami, czyli tak, jak do tej pory. Na tym sztab szkoleniowy na razie się kończy.

– Poza tym sztabem, ale jednak ściśle z nim współpracując, będzie Ryszard Komornicki. Różnie te relacje między trenerem a dyrektorem sportowym się układają.

– Uważam, że to dobry ruch ze strony zarządu. Wydaje mi się, że postać Ryszarda Komornickiego przysporzy nam efektów w szkoleniu młodzieży. Grał on w piłkę na wysokim poziomie, mieszkał w Szwajcarii, gdzie praca z juniorami jest wzorcowa. Mam nadzieję, że przełoży się to na nasze widzewskie środowisko i w niedalekiej przyszłości doczekamy się wychowanków, mogących stanowić o sile pierwszego zespołu.

– To będzie twój bezpośredni zwierzchnik?

– Moim zwierzchnikiem jest prezes Ferdzyn i to on będzie mnie rozliczał z wyników.

– Zimą tego czasu na przygotowanie fizyczne miałeś o wiele więcej. Teraz musicie z Mateuszem posklejać wszystko w miesiąc.

– To prawda, dlatego plan przygotowań wygląda inaczej. Skupimy się na motoryce oraz na taktyce, ale już nie tak globalnie, jak zimą. Nacisk położymy na organizację gry w konkretnych fazach meczu. Mamy trzy schematy rozegrania w ataku pozycyjnym. Na pierwszych treningach będziemy chcieli pokazać nowym zawodnikom nasz pomysł na grę, a potem wyjedziemy na obóz, gdzie będziemy dokładać nowe rozwiązania w różnych strefach boiska. W międzyczasie cały czas będziemy pracować nad przygotowaniem fizycznym.

– Przed startem rundy wiosennej mierzyliście się głównie z zespołami z wyższych lig, a teraz będzie odwrotnie.

– Wtedy mieliśmy więcej czasu na przygotowania. Lepiej było nam grać z silnymi przeciwnikami, bo dawało to później materiał do analizy. Teraz nie będziemy mieli czasu na wyciąganie wniosków, tylko korygowanie błędów musi następować dużo szybciej. Rozegraliśmy wiosną 19 meczów ligowych i drużyna już wie, co ma grać. Dlatego w mojej ocenie sparingi z mocniejszymi nie są już aż tak bardzo potrzebne. Zagramy jednak z silnymi zespołami: Elaną Toruń, Lechem II Poznań czy Sokołem Aleksandrów, więc to da nam obraz sytuacji. W planach był też mecz z Ursusem Warszawa, ale liga startuje jednak tydzień wcześniej, więc nie ma na to czasu.

– Miejsc do treningów też za wiele nie macie. To wstyd dla Łodzi, że drużyna musi jeździć do Kalonki czy do Zgierza.

– Nie jest łatwo rozwijać zespół w takich warunkach. Odpowiednia baza treningowa pozwoliłaby nam pewne procesy przyśpieszyć, a tak musimy wybierać prostsze rozwiązania. Jednak ze swojej strony zapewniam, że zrobimy wszystko najlepiej jak potrafimy, by odpowiednio przygotować zespół do startu rozgrywek.

– W innych klubach też nie wszystko jest różowe.

– Zgoda, ale presja wyniku w Widzewie jest nieporównywalna z żadnym innym.

– Mogłeś zamienić ją na spokojniejszą pracę w innym miejscu. Niewiele osób wie, że udana wiosna sprawiła, że miałeś oferty z innych klubów.

– Były jakieś zapytania i luźne propozycje, ale do żadnych poważniejszych rozmów nie doszło. Mogę powiedzieć teraz, jak mawiał ŚP. Ludwik Sobolewski: w tej chwili Widzew jest dla mnie całym światem. Dziękuję prezesom Ferdzynowi i Krakusowi za szansę, jaką mi dali. Mimo nie najlepszej rundy jesiennej obdarzyli mnie dużym kredytem zaufania. Wiem, że nie było im lekko, bo spotykali się z różnymi naciskami na moją osobę ze strony pewnych środowisk. Wytrzymali jednak ciśnienie i mimo ataków na mnie wytrwali w tym projekcie. Jestem im za to wdzięczny. Prezesi mają wizję budowy tego klubu i dzięki nim ja mogę być jej częścią. Teraz startujemy z projektem o nazwie „Awans do II ligi”.

– No właśnie. Balon zaczyna być już pompowany. Nie za wcześnie na stawianie się w roli faworyta?

– Zdecydowanie za wcześnie. Oczekiwania są takie, żeby walczyć o awans, ale nie będzie to proste zadanie. Kibice muszą być przygotowani na to, że nasze mecze w III lidze będą wyglądały często zupełnie inaczej, niż dotąd. Strategia będzie inna. Aż jedenaście spotkań rozegramy na wyjazdach, dlatego nie będzie już takiej dominacji nad rywalami, jak wiosną. Na pewno sobie jednak z tym poradzimy. Mamy fantastycznych kibiców, którzy pojechaliby za nami nawet na koniec świata. Jestem przekonany, że ich obecność będzie wyczuwalna na każdym stadionie.

– Czyli hasło „II liga albo śmierć” nie będzie w użyciu?

– Na razie nie. W poprzednim wywiadzie zapowiadałem grę zarówno efektowną, jak i efektywną. Udało nam się to zrealizować, bo graliśmy ładnie dla oka i wygrywaliśmy. Teraz nacisk położymy na to drugie. Musimy rozgraniczyć te dwie rundy, bo one będą zupełnie inne. Jesienią poprzeczka będzie zawieszona wyżej ze względu na masę wyjazdów. Znika nam wtedy atut własnego boiska. Oczywiście, zawsze będziemy wychodzili na murawę z zamiarem walki o zwycięstwo, ale realny plan jest taki, żeby być jak najwyższej w tabeli, a ewentualna strata do lidera była możliwe jak najłatwiejsza do odrobienia wiosną. Mamy bardzo silną i wyrównaną kadrę, więc może się też oczywiście zdarzyć, że to my będziemy liderem po pierwszej rundzie.

– Analizowałeś już na pewno skład ligi. Kto będzie największym zagrożeniem? Sporo słyszy się o wzmocnieniach w Legii II.

– Na pewno zespół z Warszawy będzie silnym rywalem. To klub z dużym budżetem, którego struktura bije na głowę pozostałe kluby z III ligi. Groźnym i dobrze zorganizowanym klubem jest Ursus, który miał świetną wiosnę. Myślę, że zawsze groźna jest też Lechia Tomaszów, która jak na te realia ma mocnego sponsora, zapewniającego stabilność. Drużyny z Warmii i Mazur oraz Podlasia traktowane są trochę z przymrużeniem oka, a wcale nie są to chłopcy do bicia. Awansowała Olimpia Elbląg, która co prawda przerastała tą ligę o klasę, ale jest też np. MKS Ełk, który powstał z połączenia Mazura oraz Płomienia. Jagiellonia posiada zdolną młodzież, także to też będzie wymagający przeciwnik.

– Czyli gonić będziemy wiosną, gdzie przyjmiemy jedenastu rywali przy Piłsudskiego?

– Na to wygląda. Jestem ambitnym człowiekiem i mam wokół siebie ambitnych piłkarzy, a nad sobą ambitny zarząd. Tak naprawdę nikt nie wyobraża sobie innego rozwiązania, niż walka o awans do II ligi. Czym innym jest jednak cel, a czym innym sposób dojścia do niego. Musimy być świadomi, że czeka nas ciężka batalia i może nam się trafić kilka słabszych momentów. Wtedy podwójnie będziemy potrzebowali wsparcia kibiców.

– Alex Ferguson mawiał: „Jeśli nie stać was na wsparcie, kiedy przegrywamy, nie macie prawa wspierać nas, kiedy wygrywamy”.

– Jestem pewien, że nasi fani będą z nami na dobre i na złe. A ja i drużyna zrobimy wszystko, żeby ich nie zawieść. Mam też obietnicę do spełnienia. Zapowiedziałem przecież na fecie, że wygramy derby.

– I trafiłeś datę październikową (śmiech).

– To będzie prawdziwe święto dla kibiców. Wiemy, ile to dla nich znaczy. Pracując w Polonii też mierzyliśmy się w małych derbach z Legią i klub żył tym na długo wcześniej. To mecz z gatunku tych, gdzie nawet nie muszę motywować zawodników. Nawet muszę uważać, by się za bardzo nie zagrzali. Ale na razie zostawmy derby w spokoju. Przyjdzie na nie czas. Nie ma co pompować tego balonu, tak jak powiedziałeś. Róbmy swoje i z pokorą podchodźmy do rywali. Ciężką pracą i zaangażowaniem wywalczymy to, co chcemy.

– Czujesz, że dzięki tej rundzie twoje nazwisko stanie się bardziej rozpoznawalne w piłkarskim światku? Dużo dała ci ta wiosna?

– Jestem trenerem na dorobku. Poważne zaistnienie w futbolu seniorskim, to Bzura i Widzew. Na pewno uodporniłem się przez ten czas na wiele rzeczy, bo z całym szacunkiem dla Bzury, ale presja i zainteresowanie kibiców czy mediów są nieporównywalne z tym, z czym spotykam się w Łodzi. Czuję, że jestem w wielkim klubie i muszę zrobić wszystko, żeby wygrywać. Co do drugiej części pytania, to na pewno rozwinąłem się zawodowo. Każda interakcja z piłkarzami czy kibicami uczy i procentuje w przyszłości. Mieliśmy fantastyczną rundę. Pobiliśmy rekord zwycięstw z rzędu i nie przegraliśmy żadnego z dziewiętnastu meczów. Ale nie uniknęliśmy też błędów. Wiem, co ja zrobiłem źle i gdzie powinienem zachować się inaczej, lepiej. To dobra nauka.

– To uzależnia? Bycie w tak dużym klubie musi być większą nobilitacją.

– Mam gdzieś nobilitację i splendor! Liczy się Widzew i praca, jaką mam do wykonania. Liczy się piłka.

– Nie uwierzę, że z łatwością oddałbyś to i wrócił z chęcią do Sochaczewa. Przy całym szacunku dla tamtego klubu.

– Wiadomo, że ciężko byłoby się przestawić, ale życie trenera już takie jest. Pracujesz tam, gdzie cię chcą. Dziś chcą mnie w Widzewie i jest mi niezmiernie miło z tego powodu. Robię wszystko, by dalej tak było. Sam przecież wrosłem w ten klub i jego specyfikę przez ostatnie miesiące. Czuję jego siłę, biorę udział w różnych imprezach z kibicami. To nie jest robione na pokaz. Muszę jednak wiedzieć, że nastąpi taki dzień, że się to zmieni.

– Większość ludzi błędnie kojarzy cię jako człowieka z Warszawy.

– Pochodzę z Opola. Urodziłem się w tym mieście i wychowałem. Po zakończeniu szkoły zamierzałem iść na studia do Warszawy. Pojechałem do pracy do Holandii i tyrałem fizycznie po 14-16 godzin dziennie, by mieć za co utrzymać się w stolicy. Chciałem odciążyć finansowo rodziców i skończyć studia na spokojnie. Podjąłem pracę jako asystent rocznika 1994 w Polonii Warszawa. Nie pobierałem z tego tytułu żadnych pieniędzy. Później mój serdeczny przyjaciel Przemek Kostyk zaprosił mnie do powrotu do Polonii i potem zaczęło się to rozkręcać. Pracowałem dalej na Mazowszu – w Legionovii Legionowo i Bzurze Chodaków. Miałem też epizod w Concordii Elbląg, zdobywając z zespołem juniorów młodszych medal Mistrzostw Polski. Może dlatego jest taka opinia, że jestem z Mazowsza.

– Jakby nie było, spędziłeś tam sporą cześć swojego życia.

– To prawda. Mam tam wielu przyjaciół. Moi rodzice też przeprowadzili się do Warszawy, bo mama została przeniesiona w pracy z Opola do stolicy. W Warszawie planuję ślub w przyszłym roku.

– Życie w Łodzi ci się podoba?

– Mówiąc szczerze, to nie mam za bardzo czasu, żeby poczuć klimat miasta. Pracy jest tyle, że nie ma kiedy pójść na spacer na Piotrkowską. Czasami uda się wspólnie z narzeczoną wyjść na jakąś kolację. Zawód trenera nie ogranicza się do treningów i meczów. To praca którą żyję się 24 godziny na dobę przez przez 11 miesięcy w roku. Nie zapytałeś mnie, jak mi się podobała feta, a chciałbym się do tego odnieść.

Po co? Mało ludzi, sztywna atmosfera (śmiech).

– Tak, słabo wyszło (śmiech). A mówiąc serio, to nie spodziewałem się, że taka liczba fanatyków się na niej pojawi. To było coś niesamowitego! Setki rac, które zaczęły płonąć już przy Tymienieckiego, a skończyły na placu Wolności. Najważniejsze była w tym wszystkim radość kibiców. Cała drużyna, która przyglądała się wam z góry, miała poczucie, że was nie zawiodła. To było wspaniałe uczucie móc z dumą stanąć przed kilkoma tysiącami fanów, z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku. Po wielu chudych latach daliśmy im radość. Jeśli tak wyglądało świętowanie awansu do III ligi, to co będzie przy kolejnych…

– Presja wzrośnie jeszcze bardziej.

– Wiem, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mam jednak przy sobie wspaniałych ludzi, którzy wiedzą, że wszyscy musimy przez najbliższy sezon umierać za Widzew! Tak, żeby nie za pól roku, ale za rok, zrobić II ligę i znów bawić się na placu Wolności!

Rozmawiał Ryan

WPIS PODZIELONY JEST NA KILKA STRON:

1 2