R. Markwant: „Wynik wyborów wystawi opinię naszej pracy”

13 listopada 2014, 12:37 | Autor:

Rafał_Markwant

Kontynuujemy przesłuchania naszych kandydatów na Radnych. Po Marcinie Chruściku i Przemysławie Olszowym czas na widzewskiego rutyniarza w Radzie Miasta, Rafała Markwanta, który walczy o reelekcję. Poczytajcie, co popularny „Rafus” ma do przekazania.

– Można Cię już nazwać rutyniarzem, jeśli chodzi o start w wyborach do Rady Miasta?

– Nie przesadzajmy, startuję dopiero drugi raz. To, że przed czterema laty zdołałem wywalczyć mandat nie czyni ze mnie jeszcze politycznego asa.

– Ale doświadczenie z poprzedniej kampanii na pewno wyniosłeś niemałe.

– To na pewno. Mogę je teraz wdrażać w życie i przy okazji służyć radą kolegom. Z resztą w podobnej sytuacji jest „Przemas” [Przemysław Olszowy – przyp. WTM]. On też startował w poprzednich Wyborach Samorządowych. Co prawda wówczas nie został wybrany, ale z pewnością wyciągnął wnioski, by drugie podejście było bardziej skuteczne.

– Taktyka działania w kampanii musiała ulec zmianie ze względu na zmianę list.

– Tak. Jednym z głównych wniosków, jakie wyciągnęliśmy z tamtej kampanii był ten, że nie możemy polegać tylko na środowisku kibiców. To nasi główni wyborcy, można powiedzieć, że żelaźni. Oczywiście, jeśli mobilizacja wypali. Niestety same głosy fanów i ich najbliższego otoczenia mogą nie wystarczyć. Zmieniliśmy więc strategię – kampanię wewnątrz środowisk kibicowskich zostawiliśmy liderom łódzkich osiedli, na których mieszkają widzewiacy; czyli praktycznie wszystkich. Natomiast nasza czwórka skupiła się na dotarciu do elektoratu partii.

– W ten sposób dotarliśmy do największej kontrowersji związanej z tymi Wyborami – partią.

– Nie rozumiem skąd ta kontrowersja. To jakieś sztucznie tworzone problemy, które faktycznie nie istnieją. Cztery lata temu ludzie narzekali, że startujemy z list SLD, teraz nie podoba się niektórym Prawo i Sprawiedliwość. Przecież my nie należymy do żadnej partii politycznej i nie mamy takiego zamiaru! Jesteśmy kandydatami niezależnymi!

– To dlaczego akurat PiS, a nie np. Nowa Prawica, Ruch Narodowy, czy PSL?

– Aby dostać się do Rady trzeba startować z jednej z trzech największych partii politycznych. Nie ma sensu marnować głosów na inne, mniejsze ugrupowania, ponieważ realnie trzeba mieć powyżej 11%-12% poparcia, aby wprowadzić kandydata. W tych Wyborach poparcie powyżej 5% nic nie daje, o czym świadczy wynik ŁPO sprzed czterech lat, które 5% przekroczyło, a nie wprowadziło żadnego kandydata. W tej sytuacji start z list PiS wydaje się najlepszy, a wszystkim piszącym, że lepiej startować z list PSL, proponuję trochę poczytać. Nie liczy się lista tylko kandydat. Do Rady wchodzi ten, kto ma najwięcej głosów na liście, więc jeśli ktoś startujący z miejsca piątego czy ósmego będzie miał najwięcej głosów, to właśnie on dostaje mandat.

– Czyli czysty pragmatyzm.

– Najczystszy. PiS daje nam miejsca na listach i realne szanse na wejście do Rady Miasta, my im pomagamy przy okazji zrobić lepszy wynik całościowy. Transakcja wzajemna. Chodzi o los Widzewa, tu nie ma sentymentów! Kto tego nie rozumie, ten nie jest kibicem Widzewa. Albo robi to świadomie albo jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. Czasu na „oświecenie” jednak wiele nie ma.

– Elektorat PiS jest dość określony, a przez to łatwy do zidentyfikowania.

– To także jest plus. Wiemy gdzie działać i do kogo wyjść z inicjatywą. Oczywiście nie można szufladkować ludzi, wiele młodych, wykształconych osób także może być wyborcą PiS. Elektorat tej partii nie zamyka się w obrazie tzw. „mohera”, jak to kiedyś ktoś mało grzecznie wymyślił.

– Jak to wygląda w praktyce?

– Każdy z kandydatów pracuje w swojej kampanii. Stoimy na rynkach, chodzimy po ulicach i rozdajemy ulotki, stoimy pod kościołami. Mamy też sporo problemów, bo co zrobić, kiedy prezes spółdzielni mieszkaniowej każe zrywać ulotki i plakaty jednej opcji politycznej, a każe dozorcom kleić ulotki innych partii? Nie chcę wspominać o kradzieżach czy niszczeniu banerów i przebijaniu opon w samochodzie, do którego zamontowana była przyczepka z banerami. Wynik wyborów wystawi opinię naszej pracy.

– Możecie liczyć na pomoc kibiców w terenie, ale ludzi do pracy nigdy dość.

– Zgadza się, cały czas każda osoba chętna do pomocy nam w tych ostatnich dniach jest na wagę złota. Chcę podziękować wszystkim kibicom, którzy pomagają nam przy wyborach. Serce rośnie kiedy patrzy się na młodzież działającą na różnych osiedlach. W tym miejscu chciałem podziękować młodzieży i „seniorom” z Olechowa-Janowa i Widzewa Wschodu. Bez Was na pewno nie dałbym rady. Jestem dumny, że mogę z Wami pracować, bo jeśli uda się zdobyć mandat, to głównie dzięki Waszej ciężkiej pracy. Widać, że jeśli klub zacznie lepiej grać, to na pewno będzie miał się na kim odbudować. Może frekwencja na Widzewie o tym nie świadczy, ale przy tego typu akcjach widać, że jest nas jeszcze bardzo dużo.

– A propos klubu. Jego zachowanie przy sprawie Wyborów też nie było najlepsze.

– Wiele zrobiłem przez te cztery lata, by Widzewowi było lepiej. Jednak jak mawia przysłowie – po czynach ich poznacie. Nie chcę już komentować tej sprawy i tego, jak klub rozegrał swoje plany wyborcze. Tym bardziej szkoda, że przecież my startujemy w tych Wyborach nie dla własnych karier politycznych, a właśnie dla niego. Dziwne, że się tego nie docenia, a wręcz odrzuca taką opcję. Nie ma co jednak tracić na to sił, skupiamy się na sobie i liczymy, że towarzystwo udowodni przy urnach, komu będzie później wstyd.

– Cały czas jako główny cel Waszego wejścia do Rady Miasta podajemy kwestię stadionu. Jest to jednak tylko jedna z wielu przeszkód na drodze rozwoju Widzewa.

– Na pewno ten stadion jest warunkiem bezwzględnym, by cokolwiek się w Widzewie zmieniło, z właścicielem włącznie. Jeśli kibice nie ufają władzy w kwestii dalszej realizacji tej inwestycji po Wyborach – a po stokroć nie powinni jej ufać – to muszą dać nam możliwość pilnowania tej sprawy. Inaczej może być bardzo źle, zostaniemy wykiwani, nawet nie wiedząc kiedy. Powiem więcej – jeśli ten stadion nie powstanie teraz, to nie powstanie już nigdy. Czy ktoś się łudzi, że wtedy znajdzie się osoba chętna odkupić udziały klubu? Bez szans! A co do innych kwestii, to za przykład niech służy ostatnie zachowanie Policji i MOSiR blokujące drużynie TMRF korzystanie z miejskich obiektów. To idealny dowód na to, jak traktuje się nasze środowisko.

– Idziecie tam w celu walki o Widzew, ale okazuje się, że wiele dobrego jest do zrobienia na Wschodzie np. na takiej Anilanie. Co myślisz o planach polityków, którzy chcą na Widzewie zbudować spalarnię śmieci i przy okazji basen?

– Uważam to za skandal! Jedynym basenem, jakiego potrzebuje ta część miasta, to Anilana i nie taka, jak prezentują nam na wizualizacjach a  całoroczna! Taka, na jaką zasługuje połowa mieszkańców Łodzi i wschodnich jej obrzeży. Myślę też, że budowanie spalarni śmieci tak blisko wielkich osiedli, jak Widzew Wschód czy Olechów-Janów, to zły pomysł i na pewno wbrew mieszkańcom! Według mnie spalarnia śmieci powinna powstać gdzieś w okolicach oczyszczalni ścieków, bądź wysypiska śmieci.

Rozmawiał Ryan