Podsumowanie rundy wiosennej – transfery

5 czerwca 2014, 12:02 | Autor:

Piłkarze

Zakończył się kolejny sezon, nadszedł czas przerwy, który sprzyja wszelkim zestawieniom, podsumowaniom oraz ocenom ostatnich 10 miesięcy. Na początek wzięliśmy pod lupę transfery, jakie zostały przeprowadzone w ostatnim okienku. Oceniamy wkład zawodnika wniesiony do drużyny oraz jakość tego wzmocnienia.

WPROWADZENIE

W minionym sezonie włodarze Widzewa nie mieli łatwego zadania jeśli chodzi o pozyskiwanie nowych zawodników. Wszystko za sprawą sporych ograniczeń nałożonych przez Komisję ds. Licencji Klubowych. O ile latem zakat transferów i limit wynagrodzeń mocno wiązały ręce, to już zimowe zluzowanie restrykcji umożliwiło działanie na rynku transferowym w nieco szerszej skali.
Aby rzetelnie ocenić dokonane transfery należy jednak podkreślić, że PZPN dopiero na ok. dwa tygodnie przed inauguracją rundy wiosennej wydał taką decyzję (zniesienie zakazu transferów oraz ustalenie budżetu 700 tys. na całość wzmocnień), a to na pewno nie pomagało w negocjacjach z piłkarzami.

Ostatecznie zimą do drużyny dołączyło ośmiu nowych zawodników: bramkarz, czterech obrońców, dwóch pomocników i napastnik. Trzech z nich przyszło do Łodzi na zasadzie wypożyczenia, reszta była wolnymi graczami, a więc za ich kartę nie trzeba było nic płacić. W sposób trzy do pięciu rozkłada się także stosunek Polaków do obcokrajowców.


OCENA

Aleksej BerezinWidzew poszukiwał nowego bramkarza po bardzo słabej rundzie jesiennej, jaką zaliczył Maciej Mielcarz. W mediach przewijały się różne nazwiska, ale do Łodzi trafił młody Rosjanin, wypożyczony z Rubinu Kazan. W sparingach szykowany był do gry w pierwszym składzie, zwłaszcza w najważniejszym meczu kontrolnym przed ligą, z Legią. Niespodziewanie do bramki wszedł jednak Patryk Wolański, a Berezin zaczął lawirować między ławką rezerwowych, trybunami a drużyną rezerw.
Ostatecznie w pierwszym zespole nie zagrał ani razu i wrócił już do Rosji. Na jego wkład na pewno wpływ miała świetna forma Wolańskiego, ale nie zmienia to faktu, że transfer ten był drużynie mało potrzebny.
Ocena transferu: 2

Yani Urdinov – ze wszystkich nowych zawodników ten zrobił na nas największe wrażenie swoim CV. Mistrzostwo Litwy i Bośni, gra w dorosłej reprezentacji Macedonii przeciwko Cristiano Ronaldo, papiery na ofensywne, odważne granie na lewej obronie. Czar niestety prysł dość szybko, a kibice przestali dziwić się, że piłkarz z takim potencjałem chciał przyjść do ostatniej drużyny polskiej ekstraklasy. Urdinov jeszcze jako tako prezentował się w grze do przodu, miał ciąg i niezłe dośrodkowanie lewą nogą. Gorzej wyglądało to z tyłu, gdzie zawodnik był objeżdżany przez wszystkich skrzydłowych. Kompletnie nie umiał się ustawić, krył na radar i tym samym stwarzał okazję przeciwnikom.
Po tym, jak złapał kontuzje i do składu wskoczył Piotr Mroziński, przygoda Urdinowa z Widzewem dobiegła końca.
Ocena transferu: 2

Marek Wasiluk – niechciany w Śląsku i niepotrzebny w Cracovii. W Widzewie miał udowodnić swoją wartość, ale wyszło mu to kiepsko. Już w pierwszym meczu sprokurował rzut karny i łodzianie przegrali ważny mecz w Bielsku-Białej. W następnym spotkaniu wyleciał z boiska za czerwoną kartkę. Wrócił do składu w fazie finałowej i zawalił mecz w Kielcach. Dopiero w końcówce sezonu, przesunięty na lewą obronę, zagrał poprawnie (Podbeskidzie) oraz bardzo dobrze (Piast i Zagłębie).
Ocena transferu: 2+

Marcin Kikut – z czwórki nowych obrońców zaprezentował się chyba najlepiej, ale pod warunkiem, że grał na prawej obronie. Kiedy z konieczności wędrował na lewą czuł się niepewnie i pożytek z niego znacznie malał. Na swej nominalnej pozycji występował nieźle, uzupełniał się z pomocnikami, potrafił dośrodkować piłkę czy oddać strzał. Nie popełniał też wielkich błędów w destrukcji. Szkoda, że pod koniec sezonu złapał uraz i wypadł ze składu, bo eksperyment z Povilasem Liemonasem na prawe obronie sprawdził się źle.
Ocena transferu: 3+

Łukasz Bogusławski – tuż przed startem rundy wiosennej Widzew chciał wypożyczyć z Legii utalentowanego stopera, Mateusza Cichockiego. Łodzian przelicytowała jednak pierwszoligowa Arka. Nie wiedzieć czemu przy Piłsudskiego kontynuowano myśl i zamiast Cichockiego, wzięto innego obrońcę z Łazienkowskiej Łukasza Bogusławskiego.
Był to jeden z najbardziej niezrozumiałych i bezsensownych ruchów transferowych. 21-latek ani razu nie zagrał w pierwszej drużynie. Czasem z nią trenował, ale występował tylko w drugiej. Sprowadzenie go do Łodzi było zarówno krzywdą dla niego, jak i dla młodych chłopaków z widzewskich rezerw, którym legionista zabierał miejsce.
Ocena transferu: 1

Xhevdet GelaFin o albańskich korzeniach trafił do Widzewa jako „prezent” od Andrzeja Grajewskiego, który jest/był jego menedżerem. Pomocnik nieźle spisywał się w zimowych sparingach i ostatecznie Artur Skowronek pozytywnie zaopiniował jego pozyskanie. Gela w lidze zaczął jednak nie na środku, a na skrzydle, gdzie nie mając odpowiedniej szybkości i dryblingu, nie poradził sobie. Szybko usiadł na ławce, a pod koniec sezonu w ogóle wypadł ze składu meczowego. Wkład dla drużyny miał więc żaden, a otwartym pozostaje pytanie, ile prowizji za tą „przysługę” skasował „Grajek”?
Ocena transferu: 1

Mateusz Cetnarski – z nim kibice wiązali największe nadzieje. Miał uleczyć środek pola, przytrzymać i rozegrać piłkę, wnieść nieco doświadczenia i jakości. Dowodem zaufania było nawet wręczenie mu opaski kapitana. Mistrz Polski ze Śląskiem zaczął jednak kiepsko. W pierwszych meczach prezentował się przeciętnie, unikał gry i odpowiedzialności. Dopiero po tym, jak Skowronek posadził go na ławce, Cetnarski wziął się w garść i poprawił swoją grę. W fazie finałowej należał już do jednych z najlepszych piłkarzy w drużynie, zagrał dobry mecz w Kielcach i świetny przeciwko Wiśle. Ogólnie zaprezentował się bodaj najlepiej z całej nowej ósemki, ale też i poprzeczka w jego przypadku postawiona była najwyżej.
Ocena transferu: 4-

Patryk Mikita – wielka pomyłka transferowa, która nie dość, że nic nie dała drużynie, to w dodatku była policzkiem dla kibiców. Zadeklarowany legionista miał być konkurencją dla Eduardsa Visnakovsa, ale grywał tylko na skrzydle. Starał się tylko w spotkaniu z Lechem, w którym mógł pomóc walczącej z nim o punkty Legii. W pozostałych meczach sprawiał wrażenie, że występuje w jakiejś innej, jednoosobowej drużynie. Nie podawał, tracił piłki, nie strzelał. Po przegranych meczach pocieszał się balując do rana w warszawskich klubach. Decyzja o podziękowaniu mu jeszcze w trakcie sezonu mówi sama za siebie.
Ocena transferu: 1

LICZBY

Powyższe komentarze, to nasza subiektywna ocena, dlatego też podpieramy się suchymi statystykami, by rzetelniej przedstawić postawę nowych zawodników.

Aleksej Berezin – 0 występów (w rezerwach 8 występów i 12 straconych bramek)
Yani Urdinov – 5 występów, 1 asysta, 0 goli, 1 żółta kartka
Marek Wasiluk – 8 występów, 0 asyst, 1 gol, 3 żółte kartki, 1 czerwona kartka
Marcin Kikut – 8 występów, 0 asyst, 0 goli, 0 żółtych kartek
Łukasz Bogusławski – 0 występów (w rezerwach 9 występów, 0 asyst, 0 goli, 2 żółte kartki, 1 czerwona kartka)
Xhevdet Gela – 5 występów, 0 asyst, 0 goli, 0 żółtych kartek
Mateusz Cetnarski – 17 występów, 1 asysta, 4 gole, 1 żółta kartka
Patryk Mikita – 7 występów, 0 asyst, 0 goli, 1 żółta kartka


KOMENTARZ

Jesienią chyba jako jedyni broniliśmy Michała Wlaźlika. Narzędzia, jakie dostał w letnim oknie transferowym były dramatyczne i trudno było mieć do niego pretensje. Zimą jednak sytuacja uległa poprawie. Limity podniesiono, zakaz transferowy cofnięto, a więc można było m.in. wypożyczać piłkarzy (kupować i tak nie było za co). Wlaźlik do Łodzi wypożyczył więc trzech piłkarzy – Mikita grał tylko dla sienie, a Bogusławski z Berezinem nawet nie powąchali ekstraklasy. Sprowadzenie Wasiluka okazało się pomyłką, a Geli wręcz sabotażem. Jedynie Cetnarski z Kikutem potrafili coś dać drużynie. Usprawiedliwiamy dyrektora sportowego tylko za transfer Urdinowa. Po prostu jego agenci doskonali potrafili zamaskować jego nieudolność i wszyscy się na to nabrali – włącznie z nami.
Fatalna skuteczność transferowa została dostrzeżona też przez trenera. Skowronek ostatnie, kluczowe mecze grał jedenastką niemal całkowicie pozbawioną zimowych transferów i spadła z ligi. Tylko Cetnarski, Leimonas i Visnakovs byli graczami o półrocznym lub rocznym stażu, pozostali byli w Widzewie już od dawna.

Ocena skuteczności Michała Wlaźlika, po zimowych ruchach transferowych, nie może być więc wysoka. Dyrektor sportowy zawalił wzmocnienia przed arcy ważną rudną i w konsekwencji drużyna ligowy finisz rozgrywała bez żadnych posiłków z ostatniego okna (za wyjątkiem Cetnarskiego). Pozycji nie poprawiają Wlaźlikowi także słowa wypowiedziane w rozmowie ze sport.pl, gdzie stwierdził, że celem nie było wcale utrzymanie, a promocja zawodników. Stwierdzenie „promotora” pozostawiamy bez komentarza…
Ocena skuteczności: 1+