Ostrovia Ostrów Wielkopolski – Widzew Łódź (26.05.1991)

25 stycznia 2010, 19:53 | Autor:

Mecz pomiędzy Ostrovią Ostrów Wielkopolski a Widzewem Łódź, który został rozegrany na kilka kolejek przed końcem rozgrywek drugiej ligi (26.05.1991r) miał duży ciężar gatunkowy. Zwycięstwo Widzewa bardzo przybliżało nas do upragnionego awansu do ekstraklasy, natomiast remis czy porażka mogły przekreślić te nadzieje. Na tym meczu kibice Widzewa zjawili się w liczbie ponad 600 osób a wyjazd z Łodzi odbywał się pociągiem z dworca Kaliskiego.

Podróż przebiegała zupełnie spokojnie a po przyjeździe do Ostrowa, Widzewiacy rozeszli się po całym mieście albowiem do rozpoczęcia meczu było jeszcze sporo czasu a policja nie stwarzała większych problemów. Większość osób raczyła się „browarkami” i ze śpiewem na ustach poznawała „uroki” Ostrowa. Miejscowych kibiców jakoś w ogóle nie było widać. Gdy zbliżała się godzina rozpoczęcia meczu większość grup i grupek Widzewiaków schodziła się na stadion. Co ciekawe obok stadionu była giełda samochodowa, która wzbudzała nie mniejsze zainteresowanie niż sam mecz. Ochronę stadionu zapewniali niezbyt liczni emeryci i nietrudne do sforsowania płoty, co jak można było przewidzieć skończyło się tym, że wielu Widzewiaków weszła na mecz za darmo. Z politowaniem można było obserwować emeryta, który krzyczał „stać” na co przechodzący przez płot odpowiadali gromkim śmiechem i dowcipami „złap mnie tutaj jestem”. Klub z Ostrowa był organizacyjnie zupełnie nieprzygotowany do rozgrywania meczów z udziałem kibiców gości i świat zatrzymał się tam chyba na latach 50-60 tych. Zajęliśmy dwa sektory na przeciw trybuny głównej stadionu, wywiesiliśmy nasze flagi i czekaliśmy już w asyście policjantów na rozpoczęcie meczu. Kibice gospodarzy (szalikowcy) nie ujawniali się. Pierwsza połowa zakończyła się rezultatem 1:1 przy czym pierwszą bramkę uzyskała Ostrovia. Zdobyli oni pięknego gola w same okienko z 20-25m i sytuacja robiła się nieciekawa, tym bardziej, że gospodarze grali ambitnie i z dużym zaangażowaniem. Na szczęście końcówka tej połowy należała do Widzewa i wyrównaliśmy w 36 min. po akcji i strzale Wiesia Ciska. Pod koniec meczowej przerwy wreszcie ujawnili się kibice Ostrovii i wywiesili na płocie głównej trybuny jedną flagę biało-czerwoną szachownicę. W tym momencie w ich kierunku wyruszyła kilkunastoosobowa grupa Widzewiaków, która po krótkiej utarczce słownej, przepychankach i zabraniu flagi gospodarzom została zawrócona do swoich sektorów przez policję. Mimo takiej sytuacji na początku drugiej połowy słychać było doping dla gospodarzy, którzy ponownie zaatakowali z wielką werwą. W 70 min. Kubala strzelił drugą bramkę dla Widzewa stopując zapędy piłkarzy Ostrovii i odnieśliśmy cenne, wymęczone zwycięstwo 2:1. Po zakończonym meczu policja dość długo trzymała kibiców Widzewa na sektorach a potem nastąpił marsz w kierunku stacji kolejowej. Wyglądało to bardzo fajnie albowiem przemarsz wywołał u mieszkańców ulic, którymi szedł tłum kibiców olbrzymie zainteresowanie. Dla miejscowych była to chyba duża atrakcja, bowiem widok kilometrowego pochodu kibiców w otoczeniu wozów policyjnych z włączonymi sygnałami świetlnymi nie zdarza się codziennie. Ciekawe, że niektórzy pozdrawiali kibiców z okien i nie odczuwało się jakiejś wrogości. Przed dworcem widać co prawda było kilku bardziej krewkich miejscowych kiboli, ale jedyne na co było ich stać to tylko patrzenie i rzucenie paru „bluźnierstw” w kierunku Widzewiaków. Podróż powrotna była również bardzo spokojna a począwszy od Sieradza pociąg opuszczały grupki widzewskich poza łódzkich fan clubów. Na dworcu Kaliskim w wielkiej kilkuset osobowej grupie na czele z Antałem wysiedliśmy z pociągu i udaliśmy się na przystanki autobusowe i tramwajowe. Nie było żadnego zagrożenia ze strony ełkaesiaków, bo ci byli w tamtym okresie w wielkim kryzysie, byli słabi i nie zdolni do ”akcji” zaczepnych” na kibiców Widzewa jadących na mecze wyjazdowe i powracających z nich. To był „złoty” okres kibiców Widzewa i godne odnotowania jest to, że  kupujący bilety na pociąg do Ostrowa mogli usłyszeć w poczekalni na dworcu Kaliskim od przygodnych pasażerów „grają w drugiej lidze a tylu kibiców jeździ na ich mecze-aż się wierzyć nie chce”. No cóż nazwa RTS WIDZEW ŁÓDŹ było to coś więcej niż drugoligowa wtedy drużyna piłkarska. Kryzys sportowy klubu paradoksalnie scementował i zdecydowanie zwiększył liczebność kibiców Widzewa, o czym można z satysfakcją napisać.